4.06.2017

Epilog.



*

Mieniące się światła nocnego Berlina odbijały się w ciemnych tęczówkach mężczyzny.
Stał przy szerokim oknie, ze spokojem obserwując auta, przejeżdżające obok jego jednorodzinnego domu . Pozwolił sobie odlecieć w świat własnego umysłu.
 Tak, zdecydowanie myślał dziś więcej, niż zwykle.
Cisza stawała się z dnia na dzień bardziej dokuczliwa; a przecież nie mógł marudzić na samotność.
Nigdy nie był sam, zawsze ktoś znajdował się obok. Nawet teraz.
Lecz co z tego? Co przez to zyskuje?
Skoro najistotniejsza osoba najzwyczajniej w świecie zniknęła z jego życia.
 Od tak, po prostu.
Nie mógł jednak zgodzić się z faktem, że nie posiadał co do tego powodu.
 Bo miał, i to duże.
Westchnął, otarłszy brodatą twarz dłonią. Bez większego namysłu chwycił za swój telefon, wybierając numer dawnego menadżera. Był blisko, bardzo blisko swojego celu.
Niestety, znów zmuszony został biec po trupach, by odzyskać swoją zgubę.


*

06/12/2015

Siedziałem na marmurowym parapecie, w całkowitej ciszy przyglądając się Miastu Aniołów.
Kilka dobrych godzin temu wybiła północ, a ja nie odczuwałem nawet najmniejszego zmęczenia. Żyłem niestety dalej twoim czasem. 
Nie potrafiłem, za żadne skarby, przyzwyczaić się do nowej rzeczywistości.
 Oparłem głowę o witraż, pogrążając się bardziej we własnych myślach. 
Strach o przyszłość paraliżował mnie. 
Od teraz byłem kimś innym, bezdusznym osamotniałym człowiekiem. Zdradliwym kłamcą; bez skrupułów oszukującym nawet siebie.
Byłem w tym idealny — udawanie, że nie istniejesz, powoli wchodziło w moją krew,
choć niemiłosiernie raniło kruche, sflaczałe serce.
Czułem się jak marionetka. Grałem w swoją własną grę.
Dla autoagresywnego człowieka na moim poziomie nie wróżyło to nic dobrego.
Westchnąłem cicho pod nosem, przyłożywszy wytatuowaną dłoń do zimnego szkła.
Szklana tafla przypominała moje serce, nim go nie rozbiłeś na malutkie kawałeczki.
Zacisnąłem powieki niemal do bólu, starając się pohamować rażące łzy.
Znowu ty.
 Co noc w moim chorym umyśle.
Bo jak zakochać się, to tylko raz i na stałe, nieprawdaż?

*




- Jost, powiedz mi chociaż gdzie on jest!
Po trzech latach nie miałem już ochoty hamować swoich ukrytych na dnie emocji.
Nie chciałem już się powstrzymywać, bo przed czym?
 Sam byłem na terapii, sam poprawiłem moje zachowanie i sam zrozumiałem moje błędy.
Co jeszcze miałbym zrobić? Posunąłem się do wszystkiego, nawet tego najgorszego.
 - Słuchaj, ja dobrze wiem, że znasz adres mojego bliźniaka, więc albo teraz mi go podasz, albo sam pofatyguję się do twojego domu i skopię ci stare dupsko!
- Wole żebyś mi je skopał, niż po raz kolejny bawił się jego uczuciami.
- Kocham go! Kocham, kochałem, będę kochał! Jak mam ci to udowodnić?
- Mi? Mi chcesz coś udowadniać? Nie uwierzę ci, Tom. Nie rozumiesz, że Bill przez ciebie wylądował w psychiatryku?! Nie rozumiesz tego? Nie wiesz jaka to odpowiedzialność dla tak młodego człowieka?! Lekarze twierdzili, że nie dadzą sobie rady! Za bardzo ci wierzył! Każde twoje słowa brał do siebie! To co mu rozkazałeś - wypełniał, to co mu zakazałeś - odstawił, rozumiesz Kaulitz?! Nie dam ci znów go zmanipulować, nie wierzę w twoje słowa! Ponad dwa lata leczyłem Billa i nie pozwolę ci go dotknąć choćby koniuszkiem palca!
Wziąłem głęboki oddech, ściskając dłonie w pięści. Oddychaj, Tom, oddychaj.
- Pierdol się, Jost! Ja wszystkiego dowiem się sam!
- Zostaw go w końcu! - Krzyk z telefonu był tak głośny, że zacząłem się martwić o swoje bębenki uszne. Westchnąłem, odwróciwszy głowę do drzwi, by się upewnić, iż dalej jestem sam w swojej małej klitce na poddaszu domu.
- Nie. Nie zostawię go. Od zawsze należał do mnie i na zawsze należeć będzie. Zrozumiałem swoją miłość, teraz poproszę o odpuszczenie grzechów. 
- Nie znajdziesz go, Tom. Daruj sobie.
- Nie znajdę? Jost, czy ty zapominasz z kim masz do czynienia? Bracia Kaulitz, ci nierozłączni. Wiesz co? Jestem bardzo blisko, nawet byś się nie spodziewał jak. Znalazłem ten idealny sposób - Uśmiech szaleńca wkradł się do mnie. Oczy zalśniły nadzieją, a  ja? Ja czułem się dobrze. Wiedziałem, że dopnę swego, choćby nie wiem co. Jost zamilkł, na te kilka minut. Jakby nie spodziewał się usłyszeć ode mnie tych słów. No cóż, a jednak.
Poczułem nagle, jak kobiece ramiona oplatają z czułością moją talię, a kruche ciało wtula się w moje rozbudowane barki, cicho wzdychając. Ja sam wzdrygnąłem się na tę chwilę, po czasie starając się odzyskać swój spokój. Nienawidziłem obcego dotyku. - A teraz wybacz, ja i moja narzeczona Melisa właśnie wybieramy się na ważne spotkanie. Następnym razem zapytaj mojej agentki o wolny termin. 

8 komentarzy:

  1. W końcu pojawił się Tom! Bardzo się cieszę z tego powodu tylko boje sie, że on odnajdzie Billa i znowu zacznie go krzywdzić:(
    Mam jednak nadzieję, że tak się nie stanie.
    Czekam na następny odcinek. Buziaki:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pojawił się, oj pojawił! I dużo jeszcze tutaj będzie wyjaśniać! Ma ważną rolę;)
      Następną część*

      Usuń
  2. Nie żartuj że to jest epilog. To nie może się tak skończyć. Praktycznie to nie jest zakończenie no chyba że ja tego zakończenia nie rozumiem. Weź powiedz ze serio żartujesz i coś jeszcze dodasz żeby to jakoś się skończyło a nie tak że praktycznie nic nie wiadomo. Pozdrawiam i całuję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie żartuję, to epilog... Epilog pierwszej części;)
      Druga pojawi się lada chwila!
      Pozdrawiam i buźka!

      Usuń
    2. A to ma być druga część? No i wszystko jasne. No bo tak jak to się skończyło nie powinno się skończyć całe opowiadanie. Dobra już wszystko rozumiem i jestem spokojna. Pozdrawiam!

      Usuń
    3. Jasne, że tak!
      Przewiduje nawet trzecią! Ale to nie jest pewne:/
      Druga część pojawiła się u góry, pod zakładką 'I will find you'. Zapraszam na zapoznanie!

      Usuń
  3. Kiedy można spodziewać się następnej części? :(

    OdpowiedzUsuń