4.02.2017

What should I do?, 007.

*

2013/2014

Nie liczyłem w tym miejscu dni.
Budziłem się,
i żyłem.
Uczyłem się znów żyć.
Tak po prostu.
Tak... normalnie,
łatwo.
Nie musiałem słuchać rozkazów innych.
Nie miałem żadnych obowiązków.
Nie zawiodłem nikogo, nigdy i ani razu.
Słyszałem, że są ze mnie dumni,
że ktoś mnie na pewno kocha.
Bądź pokocha.
Dlaczego tak długo się przed tym opierałem?
Dziękuję ci Jost.
Dziękuję, że mnie tu wysłałeś.
To jak wakacje.
Dlaczego niektórzy twierdzą, że te terapie są jak więzienia?
Czuję się lepiej.
Umiem rozumieć siebie.
Umiem słuchać siebie.
Wierzę, że się uda.
Zostanę znów naprawiony. 
Nie chcę nigdy więcej się psuć.
Nie chcę być szmacianą lalką.
Jestem chodzącym złotem
 - tak tu mówią.
Każdy człowiek jest jak złoto.
Każdy z nas jest bezcenny.
Każdy ma prawo do życia.
Wytłumaczenia się ze swoich błędów.
Ja także.
Wiem, David.
Nie mogę o nim mówić,
ale tak...
między nami.
Odezwał się choć słowem o mnie?
Za niedługo miną dwa lata.
Jeżeli nie zatęsknił teraz.
Nie zatęskni już nigdy.
Tylko błagam, powiedz mi prawdę.

*

- Nie - Szepnął, wbijając swoje zatroskane spojrzenie w  moją osobę - Nawet półsłówkiem. 
- Nie pamięta?
- Najwyraźniej - Mruknął, opierając się o okrągły stół. - To przecież dobrze, prawda?
- Prawda - Uśmiechnąłem się, chwytając kubek z ciepłą herbatą. 
O dziwo, nawet to dzisiaj otrzymałem.
Nie powiem, to duże zaskoczenie.
Nie pozwalają nam tutaj cokolwiek otrzymywać.
W sumie, żyjemy na wodzie, bądź soku. - Dav, a co z zespołem?
- A cóż ma być? - Zapytał, jakby odbijał piłeczkę. 
Ale ja nie mogę odpowiedzieć na to pytanie.
- Nic. Zawieszony. Może kiedyś wrócicie, może nie. Nie wiem tego - Sapnął, krzywiąc się mimowolnie. Wiem, że nie chciał nigdy kończyć swojej kariery z nami. Za dużo nam zawdzięcza, tak jak my mu. Nie chciałem nigdy też zniszczyć jego planów. 
Przepraszam cię, David. 
Naprawdę, jest mi cholernie przykro. - Chwilowo najważniejsze jest twoje zdrowie, Bill - Wyszczerzył kiełki z czułością, wysyłając z moim kierunku pierwszy blady uśmiech od niezwykle dawna. - Mogliśmy już wcześniej coś przeciwko temu zaradzić. Wtedy nie zostałbyś owinięty wokół palca. 
Po raz pierwszy pozwolono mi na odwiedziny.
Jost praktycznie się nie zmienił.
Chłopacy ułożyli życie, z tego co przynajmniej mogłem się dowiedzieć i domyślić.
Gustav czeka na potomstwo razem ze swoją żoną,
a Georg już nie cieszy się statusem kawalera,
a Braciszek? Poznał jakąś dziewczynę.
Ponoć ładna, nie mi to ocenić.
Może jakby dowiedziała się, co on wyprawiał ze swoim młodszym braciszkiem...
to wtedy sama by od niego odeszła. 
Ale ja nie będę taki. 
Nie zniszczę nikomu związku, nigdy.
Sam jak stąd wyjdę, będę szukał miłości. 
Prawdziwej miłości, nie tej platonicznej.
Nie tej fałszywej,
nie tej toksycznej,
nie twojej, Tom. 


Mój stan z dnia na dzień się poprawiał.
Czułem to całym sobą.
Melisa także mnie o tym informowała.
Była moją opiekunką w ośrodku.
Polubiłem ją od razu.
Miła, sympatyczna, słodka, blondynka.
Praktycznie w moim wieku. Dogadywaliśmy się świetnie.
Od początku twierdziła, że nie potrzebnie tu jestem.
Przecież widziała, wszystko ze mną dobrze.
Szkoda,  że nie wie co mówi.
Mój psycholog twierdził, że powoli szliśmy ku lepszemu.
Ponoć jeszcze najwyżej półtora roku i uwolnię się od mojego umysłu. 
Ja już nawet wiedziałem, co zrobię jako pierwsze po wyjściu stąd. 

*

01/09/2015

Wolność.
Spakowany i wypindrzony stałem przed główną bramą wyjściową, czekając na mojego byłego menadżera. Miał przybyć tu już praktycznie dziesięć minut temu!
Jeżeli się spóźnię na mój lot, nie ma szans, bym poleciał następnym.
Tak po prostu, poddam się i zostanę tu w poszukiwaniu mojej wielkiej, platonicznej miłości.
Na nowo rozkochując się w mojej zagładzie. 
Nie chciałem tego.
Wielkie, czarne auto podjechało metr ode mnie, a zza okna dostrzec mogłem mojego staruszka.
 Uśmiechnąłem się do niego promiennie, obchodząc pojazd i wpakowując moją małą walizkę na tylne siedzenia, sam wracając do przednich. Zająłem miejsce obok Josta. 

- I jak się czujesz?
Jak ja się czuję? Hm... dobre pytanie, David. Punkt dla ciebie.
- Świetnie. Czuję się tak, jak nigdy w życiu.
- Zaczynasz właśnie nowe życie, Billy. Będę za tobą tęsknił, mały.
- Ja za tobą też, staruszku - Zachichotałem pod nosem, gdy powoli dojeżdżaliśmy do miejsca naszego pożegnania i mojego nowego początku.
Lotnisko. 





*

Będę tęsknić za tobą, mój umyśle.
Będę tęsknić za tobą, Tom.
Będę tęsknić za tobą, David.
Będę tęsknić za wami, chłopacy.
Nie będę tęsknić za tobą, moja śmierć.
Bardzo serdeczne Jeb się,
wygrałem tę walkę.
I wiesz co?
Nie mam rozdrapanych kolan.

*

2 komentarze:

  1. Świetny rozdział!
    Bill rozpoczyna sam nowe życie... Jak on sobie poradzi?
    Tylko co się dzieje z Tomem? Dlaczego on się tak zachowywał wobec brata?
    Mam nadzieję, że w końcu się to wyjaśni.

    Pozdrawiam ~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyjaśni, wyjaśni...~ również pozdrawiam 😇

      Usuń